ESSENCE Shimmer Powder, 01 Prettylicious
Nie płaczcie już tak za tym AOHem, on wcale tak jakoś szczególnie cycków nie urywał swoją cudownością, a mnie samej zdecydowanie bardziej odpowiada ten chłodny połysk z lekko świnkoworóżowym akcentem, niż nieokreślony i nieogarnialny AOH, który nie był ni to ciepły, ni to zimny, do niczego nie pasował, a już na pewno nie do mojej dziwnej cery. Nie wiem, czy ja i dziewczęta narzekające na brokat w tym rozświetlaczu używamy tego samego produktu, ale ja tu brokat widzę, a wzrok mam dobry, jak założę moje minus czterdzieści dioptrii, tylko w naprawdę bardzo ostrym świetle, a co ciekawsze - ów szubrawca najzwyczajniej w świecie znika po kwadransie i zostaje efekt perłowego rozświetlenia. Może nie jest to tafla, czy inne bajoro, ale jednak coś, co może być dobrym zamiennikiem tychże ideałów rozświetlenia. Plusów ten pan ma więcej - przede wszystkim cena, zaletą wszystkich kosmetyków Essence jest cena, a właściwie to, jak cena przekłada się na jakość, a tu przekłada się niemalże stuprocentowo (dziewięćdziesięciodziewięcioprocentowo, dla dociekliwych), ponieważ ten rozświetlacz to dobry rozświetlacz jest, natomiast ja jestem dobra w budowaniu struktur gramatycznych w ojczystym. Kolejnym pozytywem jest uniwersalność tego kosmetyku, bo pasuje do makijaży... żów... żółw... nieważne, we wszystkich kolorach tęczy, przybyłam, zobaczyłam, zwyciężył nawet w połączeniu ze złotymi brązami. Zdecydowanym minusem jest to paskudne, tandetne opakowanie, który rysuje się szybciej i bardziej spektakularnie od mojego ajpoda, a to już naprawdę osiągnięcie niesamowite wręcz. No i, niestety, trwałość nie powala, jeśli nie nakłada się go bezpośrednio na podkład, a przykryty pudrem znika, więc to raczej rozwiązanie na dłużej niż cztery godziny tylko dla tych, co ich mamcia natura obdarzyła możliwością nieużywania pudru. Czyli na przykład dla mnie, hehehehe, ale nieśmieszne. Ogólnie rzecz biorąc - polecam, a... nie, to tyle, po prostu polecam.
O Boże uwielbiam Twój styl pisania, pisz o wszystkim, nawet nie na temat - ale pisz - wybitnie mi poprawiasz humor dziewczyno! :D
OdpowiedzUsuńTeż go mam!:D I też polecam!:D
OdpowiedzUsuńJa zwykle piszę nie na temat :D dziękuuuję <3
OdpowiedzUsuń"nie jest to tafla, czy inne bajoro" jesteś niemożliwa :D
OdpowiedzUsuńja mam AOH i nie wiem kiedy go skończę, bo jeszcze jest dużo, a też nie używam go na codzień. Ale pewnie kupię ten z sun club najnowszy, akurat będzie na lato ;)
Ten Johnny w tle mnie za każdym razem rozprasza :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje notki, ah, uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńa za rozświetlaczami jako kosmetykiem ogólnie jakoś nie przepadam, nie wiedzieć czemu :o
Haha, dokładnie, Johny :)
OdpowiedzUsuńMiałam go w łapach i nie wzięłam, żałuję. Nie wiem jak to się stało...
spolegliwy taki
OdpowiedzUsuńa ja nadal nie mogę rozkminić tych rozświetlaczy, po co to, gdzie i jak. zrobiłabym tym sobie tylko krzywdę.
OdpowiedzUsuńPowinnaś zacząć pisać w gazetach!
OdpowiedzUsuńByłoby ciekawie!:)
świetna natka porawiła mi humorek jak nic xD
OdpowiedzUsuńA ja względem tego produktu mam narazie mieszane uczucia ale może się przekonam xD
"Może nie jest to tafla, czy inne bajoro"- you made my day:D
OdpowiedzUsuńJa tam lubię AOH'a:P
hahaha, dziewczyno, uwielbiam Cię! :D
OdpowiedzUsuńteż mam tego shimmera, ale użyłam AŻ raz, więc się nie wypowiem :)
błagam tylko o jedno: wstawiaj często notki, bo je kocham ^^