poniedziałek, 1 października 2012

Paint Pot zdupowany


MAYBELLINE Color Tattoo 24hr, 35-On and on Bronze

Ostatnio coś mi się dziwnego stało, że lubię pisać o rzeczach, które mi absolutnie nie podeszły, mały hejter-Polaczek, zawsze, całe życie. Dlatego czas na pozytywną recenzję, zwłaszcza że zdjęcia do kolejnego zjazdu  po kosmetycznym badziewiu czekając na swój czas w ikzperyji. Dzisiaj powiemy sobie o kolorowym tatuażu od Maybelline. Rzuciłam się na ten cień w Wiedniu, oczywiście nie ogarniając, że chwilę wcześniej wszystkie możliwe kolory pojawiły się w ojczyźnie. To ja, wszyscy wiemy, o co chodzi, wieczne nieogarnięcie świata.





Niedługo moje brwi zaczną rosnąć nawet na kolanach, ale cóż ja na to poradzę, że mam ciulowe światło w każdym możliwym miejscu tego domu, więc wyregulowanie ich jak Johnny Depp przykazał graniczy z cudem. Ale nieważne. Ważne, że Color Tattoo to jeden z genialniejszych wynalazków świata tego i gdyby jeszcze Maybelline postanowiło zorganizować więcej ludzkich kolorów w zamian za morski niebieski albo neonowy fiolet, te cienie mogłyby z powodzeniem zastąpić wszelkie Paint Poty i inne zabawki droższe przynajmniej dwa razy. Rozprowadzają się świetnie - paluchem zdecydowanie lepiej niż jakimkolwiek pędzlem, jak to zwykle bywa w przypadku cieni w kremie. Mój kolor to brązo-złoto-jakiś-tam odcień z drobinami wszelkich kolorów tęczy, ze zdecydowaną przewagą złota i srebra, metalik taki ładny, no. Jestem taka słaba w opisywaniu kolorów, że to aż przykre. Ale przecież na zdjęciu widać wszystko, więc po co się w ogóle kompromituję po raz kolejny i na pewno nie ostatni w mojej blogowej karierze. Lubię ten cień nawet w wersji solo, kiedy po raz kolejny wstanę zdecydowanie za późno, a mimo wszystko coś ze sobą zrobić trzeba. Jako baza pod cienie też sprawdza się idealnie, ale nie polecam używać go z suchymi cieniami typu Inglot, bo blendowanie stanie się koszmarem z ulicy wiązów. Trwałość dwudziestoczterogodzinna może to nie jest, ale te dziesięć godzin w stanie wyjściowym wytrzyma bez najmniejszego problemu. Lubię to!

7 komentarzy:

  1. Na oku ładnie się mieni.

    Ja swoją przygodę z tymi cieniami zaczęłam niefortunnie bo od nieszczęsnego fioletu. Niby wszystko okej ale jak potem zmacałam inne kolory to fiolet wypada najgorzej. Nic straconego-są jeszcze inne kolory, które zamierzam upolować pewnego pięknego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kusi matowa czerń, bo po drogeryjnych testach wypada lepiej niż czarny Paint Pot, a dziwne, że jeszcze nie mam bazy do mojego ulubionego makijażu w stylu Czarna Plama :D

      Usuń
  2. Oooo wygląda bardzo fajnie :) Ja się jeszcze jakoś nie skusiłam na żaden z tych cieni :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tego Color Tatoo tak chcę i nie chcę, i chciałabym, i boję się, i się nie mogę zdecydować. Chodzę, obwąchuję, ale pewnie w końcu kupię jakiś beżobrąz i czerń (:

    OdpowiedzUsuń
  4. kolorek ladnie sie prezentuje na oku :) i bardzo pasuje do koloru teczowki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też bym przygarnęła jakiś Color Tatoo, ale wolałabym któryś z tej najnowszej jesiennej? zimowej? kolekcji, chyba jej jeszcze nie ma;)

    OdpowiedzUsuń
  6. chlast chlast, oberwałaś ciachem
    http://keepcalmanddonotscratch.blogspot.com/2012/10/jest-zimniej-niz-przewidywaam.html

    OdpowiedzUsuń