wtorek, 15 lutego 2011

Zgiń, brokatowy diable - recenzja podkładu Revlon PhotoReady

REVLON PhotoReady Foundation, 004 Nude

Okej, obiło mi się o pustą czaszkę, że ten podkład ma w sobie brokat, nie jakieś subtelne rozświetlające drobinki, ale ordynarny BROKAT. Nie uwierzyłam do końca w te drastyczne opisy lic zbezczsz... zbeczszesz... zbezczeszczonych (!) przez tenże podkład, firmy jak by nie patrzeć - z drogeryjnej wyższej półki. No, zaraz, zaraz, Revlon robi ci z twarzy kulę dyskotekową, niewiasto? No, chyba cię jakieś ciężkie przeżycia ostatnio spotkały, bo pieprzysz, że głowa boli. I w ten właśnie sposób, nie dałam się zwieść podstępnym antyfankom tego (w mojej chorej wyobraźni maniaka seksualnego) cudownego produktu. Pożałowałam tego w momencie, kiedy przypadkiem przejrzałam się w lusterku, przy okazji wystawiając mój paskudny ryj do porannego słoneczka podczas porannego czekania na autobus. Ujrzałam coś... coś, czego nie chcę nawet dokładnie opisywać, ale świeciło się, świeciło się BROKATEM. Przełknęłam tę zniewagę, ale dla bezpieczeństwa siebie i reszty ludzkości, postanowiłam tego dnia chodzić w cieniu. Na zdjęciach z lampą ten brokat zmienia się istotnie w rozświetlające drobinki i czyni cerę całkiem fotoszopową bez fotoszopa, jednak ja kupiłam go z myślą o codziennym stosowaniu, a nie trzaskaniu sobie słit foci. Może powinnam zacząć? Nie wiem, w każdym razie - ten podkład miał u mnie swoje trzy dni ostrego testowania i na pewno pożegnam się z nim po wymęczeniu tego opakowania. Na dłuższy czas mam ochotę pożegnać się również z resztą Revlonowych wynalazków, jakoś tak się właśnie zdążyłam do nich wszystkich uprzedzić i zniechęcić. Nie wiem, czy dość kiepska trwałość jest w tym przypadku dobrą, czy złą stroną, serio. Zniknął z twarzy po czterech godzinach razem z pudrem (nie chcę wiedzieć, co oni tam robili... tam gdzie poszli, jak sobie poszli, znaczy się...), nie płakałam za nim zbyt długo i głośno. Podkład sam w sobie jest jedną wielką wadą, jednak ma bardzo miłą pompeczkę i naprawdę ładne opakowanie, do tego odcienie są przyjemne i nie mają w sobie pomarańczowych tonów, co nawet najjaśniejszym podkładom się zdarza. Konsystencja też mi odpowiada. Jednak koniec końców, nie kupię tego specyfiku ponownie, za darmo też go nie wezmę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz