Chociaż może się to wydawać nieprawdopodobne, to ja naprawdę nie umarłam, tylko pomaturalnie sobie tutaj egzystuję przed moim średniowiecznym pecetem. Daję w tym właśnie momencie znać, że zakończyłam koncertowo-zakupowo-relaksacyjny wypad na weekend pełnym sukcesem (no, może pomijając element koncertowy, bo ten akurat był nieszczególny, jakoś mnie nie kręci pijana polska młodzież, a raczej dziki tłum pijanej polskiej młodzieży) i szykuję się do ostrego ruszenia z notkami. Oczekujcie więc na mega posta na temat cieni Inglota, jakiegoś krakowskiego haulu, dużej ilości essenceowych recenzji i makijaży, na które nareszcie mam czas. A tymczasem: a pirate's life for me!
Juwenalia? :)
OdpowiedzUsuńNa notki czekamy, a jakże.
juwenalia :D
OdpowiedzUsuńKrakowskie juwenalia? :D
OdpowiedzUsuńtak :D
OdpowiedzUsuńByłam na juwenaliach Katowickich, i pół biedy ta pijana młodzież. Gorzej było że pewnie artysta był tak pijany że mylił piosenki, przewracał się na scenie i opowiadał jakieś totalne głupoty. To dopiero żenada ... No ale w końcu przed występem powiedział : Jestem pijany, nie wiem co tu robię ale ja się cieszę.
OdpowiedzUsuńno nareszcie jesteś!!:):):)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Magda ;)