Tylko go znajdź w tej Warszawie, a medal dostaniesz od samego najświętszego prezydenta świętej i wiecznej Czechosłowacji. Jeśli nawet ja wyglądam na miejscową (bo walizkę w hotelu zostawiłam?) na tyle, żeby pytać mnie o drogę, to naprawdę musi być źle. O dziwo, nawet wiedziałam, jak zagubionym państwem pokierować, pewnie dlatego, że właśnie stamtąd przyszłam, gdzie oni chcieli iść i spotkaliśmy się bladym świtem o dziesiątej na śniadaniu w Sobieskim. Ja jestem ogólnie rzecz biorąc fanką stolycy pod każdym względem (może pomijając wzgląd przejść podziemnych pod dworcem i stacją centymetra w samym śródmieściu, bo jeszcze się chyba nie urodził taki, co by to ogarnął, wliczając projektanta tego szatańskiego tworu), dlatego moją weekendową wycieczkę uważam za bardzo udaną. Tak, była weekendowa i to nawet było planowane, chociaż można było wywnioskować, że będę tam siedzieć buk wi ile. Siedziałam buk wi ile na podlaskim zadupiu, racząc się towarzystwem wiejskich meneli, moherów, brzydkich kobiet i ogólnej proletariacko-rolniczej otoczki, co podobno miało być moim przedstudenckim relaksem, jednak było jednym z bardziej stresogennych okresów ostatnich miesięcy. Jak ja nienawidzę wsi. Dowiedziałam się nawet, że nie wypada nosić pełnego makijażu, kiedy idzie się do sklepu w 'centrum' (pod kościołem) oddalonego o dwa kilometry. Ciekawiło mnie bardzo, dlaczegóż to. Ale fakt, większość miejscowych makijaży gwałciło moje wrodzone poczucie estetyki, dlatego doszłam do wniosku, że nie można się tutaj malować przyzwoicie, bo to wbrew regułom i będę wzięta za obcego, a obcy długo tam nie pożyje. Wiedziona tym rozumowaniem, zamiast dopasować się do lokalnego tryndu makijażowego, zrezygnowałam z jakiegokolwiek tapetowania, żeby nie narazić się zarówno na śmierć swojego gustu, jak i na śmierć w wyniku nadziania na widły i wywiezienia na kupie gnoju. Naprawdę miałam takie wizje, wracając nieutwardzanym poboczem do domu o jedenastej w nocy i mając do najbliższej latarni jakieś czterysta metrów. Szkoda, że podręcznika Beara Gryllsa nie wzięłam, przydałby się. Ale w sumie o stolycy miałam mówić, a nie o pochujówku, do którego wywiózł mnie autobus z nowoczesnego Dworca Stadion... Stolyca jak stolyca. Gdyby nie miłe towarzystwo, zapewne przesiedziałabym pół dnia w hotelu, cierpiąc z powodu martwicy mięśni nóg, bo wszędzie w tej Warszawce cholernie daleko. Od TK-Maxxa (O FUJ!) w W&S szłam do Złotych Tarasów kwadrans, a na mapie te cholerstwa są obok siebie! Miałam poszaleć zakupowo, ale coś mi nie wyszło szaleństwo, bo ten płaszcz do mnie krzyknął i... nie mogłam odmówić. Czy w ogóle da się oprzeć dwurzędowemu płaszczowi w wojskowym stylu? No, ja myślę, że nie, nawet jeśli krój ma wybitnie esesmański. A że czarne oficerki na jesień też mam jakieś takie esesmańskie... No, cóż. I dlaczego akurat we Wranglerze musiały do mnie przybiec dżinsy moich marzeń (loda zjadłam wcześniej, z Miłym Towarzystwem, i ja wiem, jak to brzmi)? Nie mogły tego zrobić w jakimś Butiku albo czymś w tym stylu? No, nie mogły, bo prędzej bym urodziła dziecko Johnny'ego Deppa, niż wbiła swój tyłek w dżinsy z Butiku, hehehehe. I takim trafem właśnie nie było mnie już stać na urodzinowe szaleństwo kosmetyczne. Powzięłam więc plan odwiedzenia moich dwóch obowiązkowych punktów podróży i eksmitowania się do hotelu z kanapką z sabłeja w zębach. Tak też zrobiłam, a potem po raz kolejny zgubiłam się w przejściach podziemnych (zamiast na Chałbińskiego, wyszłam przy centymetrze Świętokrzyska, to tylko ja mogłam zrobić). To ja może do haulu przejdę?
THE BODY SHOP Blueberry Body Butter
THE BODY SHOP Passion Fruit Body Butter
THE BODY SHOP Soft Hands Kind Heart Hand Cream
MAC Powder Blush, Frankly Scarlet
MAC Pigment, Vanilla
MAC Cremesheen Lipstick, Fanfare
MAC Lipglass, Viva Glam GaGa 2
MAC Lipglass, Viva Glam GaGa 2 wygląda bosko ...
OdpowiedzUsuńPigment kusi od miesięcy. I chyba w końcu skusi.
OdpowiedzUsuń:)
Róż i szminka boskie!:)
OdpowiedzUsuńkurcze podziwiam się tak gubić w wawie ja tam nigdy mapy nie potrzebowałam zresztą gdzie mnie nie wrzucą to wiem jak się wydostać w tę stronę co chcę :)
OdpowiedzUsuńznacznie wolę piesze podróżowanie niż np samochodem bo to masakra nie dość ze się wystoisz w korku to potem weź jeszcze zaparkuj nie dość że się miejsca naszukasz to i zabulić za to musisz:/koszmar
ja osobiście mam odwrotne uczucia wolę wiochę zabitą dechami gdzie nikt się na ciebie nie gapi jak na dziwaka jak nie masz full tapety na twarzy niż pełną zadufanych w sobie "warszawiaków" którzy oceniają tylko po grubości portfela i zajmowanym stanowisku... wiadomo są i ludzie normalni wśród tego barłogu ale to znaczna mniejszość żyje tu od urodzenia i tylko patrze by się wynieść.
swoją drogę błyszczyk z mac przecudny
OdpowiedzUsuńWszyscy mi z tą Wanilią wylatują a obecnie nie mam kasy na takie frykasy :(! On jest taki piękny!!!
OdpowiedzUsuńMnie Warszawa do gustu nie przypadła :).
OdpowiedzUsuńLiczę na mały swatch Fanfare na ustach :)
W stolicy byłam raz i nie chcę więcej... Pół dnia spędziłam na błądzeniu w przejściach podziemnych przy dworcu, koszmar.
OdpowiedzUsuńChętnie ujrzałabym Twój esesmański płaszcz ;)
haha, ja po sześciu latach w warszawie śmieję się, że te podziemia to moje środowisko naturalne ;p chociaż ostatnio z powodu przebudowy dworca trafiłam w jakiś zakątek, w którym jeszcze nigdy mnie nie było
OdpowiedzUsuńPiękne przygody, o zdjęcia płaszczyka upraszam:0
OdpowiedzUsuńKosmetyczne łowy zacne, lubię ten pigment i pomadkę:)
fajne te kosmetyki..ale jak to Mac dużo kosztuje !
OdpowiedzUsuńale interesujące kosmetyki zwłaszcza pigment :)
Pokaż no ten esesmański płaszczyk - brzmi ciekawie. Zakupy git, ślinka cieknie na widok tego różu! :D
OdpowiedzUsuńA kto to metrem jeździ w W-wie?? Przecie łono nigdzie nie dojeżdża ! ;) Autkiem trzeba, autkiem, a cwaniactwo warszawskie polega na znalezieniu miejsca parkingowego w Centrum np. przy samych ZT albo na Kruczej, albo na Marszałkowskiej O! Pozdrawiam - cwana Warszawianka ;)
OdpowiedzUsuńA zakupki cud miód, jak to mówią w Wa-wie.
Off top - jak ten związek J.D i V.P się świetnie trzyma, jak na Hollywood zadziwiające...
O tak, pokaż ten płaszczyk i buty do kompletu esesmanki, coś mi mówi, że mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńKrzykla - bo to w sumie mało hollywoodzki związek XD czasami mi się zdarza dodawać 'niestety' :DDDD
OdpowiedzUsuńPłaszczyk może pewnego dnia pokażę :D
KosmetoZakupocholiczka - ja się boję ludzi na wsi, serio :D
Hmm... jeśli to jest "nie stać mnie było na urodzinowe szaleństwo kosmetyczne", to ja nie chcę wiedzieć, jak wygląda urodzinowe szaleństwo kosmetyczne. Ani ile kosztuje. Dla mnie szaleństwem i rozpasaniem byłoby już kupno jednego kosmetyku MACa (:
OdpowiedzUsuńZgadzam się co do wsi i miasta, ale kurde, jednak Wawy nie lubię...
A ja kocham i Warszawę i wieś i Divinidylle ...Co ja bredzę, w dodatku nie w swoim blogu :)
OdpowiedzUsuńKocham makijaże typu "Pani Gienia ze spożywczaka" :D Ten fiolet niczym podbite oko... Ach, typowo wiejskie klimaty ^^
OdpowiedzUsuńA co do nie-szaleństwa, to według ciebie masełka z TBS i kosmetyki MAC nie są szaleństwem? To ty chyba żoną Billa Gatesa jesteś! :D
Planowałam większe szaleństwo, ale wyszło takie, przez przeklętą Zarę i przeklętego Wranglera i jestem z niego i tak bardzo zadowolona :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie poprowadzony blog, przejrzysty :) pozdrawiam i już zapisuje link by regularnie odwiedzać
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszm do mnie:
http://somethingtodoff.blogspot.com/
To dopiero początki, ale mam nadzieję się rozwinąć
Też mam to mało z bodyshopu o zapachu marakui. Boskie jest!
OdpowiedzUsuńA co do ogarniania Warszawy, to ja chyba jestem drugą osobą po szalonych architektach ogarniających podziemia ;). A do Złotych z TK Maxx można przejść w 5 minut. Kwestia opracowania skrótów, jak się tam już pomieszka :).
widzę, że zakupy udane :) czekam na makijaż z tym różem. no i szminką!
OdpowiedzUsuńJa przez centralny przechodzę 2 razy do roku.... i jeszcze nie zdarzyło mi sie tam zgubić, wręcz przeciwnie-chodząc ze znajomymi zawsze każą mi kierować ;p Ogólnie mam dobrą orientację w terenie, nie miałam nigdy z tym problemu.
OdpowiedzUsuń(z wawy jestem)