niedziela, 27 lutego 2011

Polubię KOBO, albo i nie


Ależ ja jestem konsekwentna! Miałam mroczny plan nie eksperymentować już z firmą KOBO PROFESZYNAL (tak, cholernie profeszynal) po porażce współpracy ze szminką Golden Brown (druga od lewej), ale nie udało mi się postanowienia dotrzymać. Efektem mojej galopującej niekonsekwencji zakupiłam chyba te najbardziej znane i najrozleglej oceniane kosmetyki tejże firmy. Mianowicie: bazę pod makijaż, bazę pod cienie, cień Golden Rose (wraz z paletką na wkłady), szminki Fuchsia i English Rose. Bazy sobie wybaczam, bo wykańczam inglotowską cieniową, a z tych na całą paszczę mam jedynie małą silikonową, która dogorywa, ale cienia i szminek sobie nie wybaczam, będę się za to smażyć w piekle własnego sumienia i prowadzić długie sesje samobiczowania świadomością, że przepuszczam miliony na niepotrzebne pierdoły. Ale to później. Na razie cieszę się samą możliwoaścią przetestowania czegoś nowego i obiecującego. Zapewne nie jest to koniec mojej przygody, bo mam na oku jeszcze kilka produktów od KOBO (podkład w kompakcie, paleta korektorów - jak rozprawię się z forget it!, konturówek też nigdy dość, zwłaszcza kiedy ma się ich zawrotną ilość w liczbie sztuk trzech, w tym dwie czerwone), kolejny powód do radowania się z własnej konsekwencji i silnej woli.

Moje pierwsze i dalsze wrażenia są dość pozytywne, ale tak naprawdę bardzo DOŚĆ. Słowo DOŚĆ sponsoruje dzisiejszą notkę. Dość fajne kolory pomadek, dość dobra pigmentacja, dość dobrze się trzymają, baza dość dobrze przedłuża żywotność makijażu, baza pod ciebie dość zadowalająco podbija kolory, wszystko jest w dość dobrych cenach i dość dobrej jakości. Tylko jakoś się nie mogę w zupełności do tego wszystkiego przekonać, sama nie wiem dlaczego to nieszczęście wielkie ma miejsce. Kolejny okres wielkiego testowania uważam za oficjalnie rozpoczęty!

PS: Drogie KOBO PROFESZYNAL, ascetyczne opakowania, prosta nazwa napisana wielkimi literami i sprawianie wrażenia MAC wannabe wcale nie czynią Cię profesjonalnym, ponieważ koło profesjonalnych kosmetyków nawet nie leżałeś/aś/oś.
Z poważaniem, pachnąca masłem do ciała z Biedronki - Ja.

3 komentarze:

  1. otagowałam Cie http://ewwwa-makeup.blogspot.com/2011/02/tag-versatile-blogger.html :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje recenzje są świetne! :) będę częściej zaglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żenująco prowadzony blog, zajrzałam ale więcej tu nie wrócę. Teksty chyba miały być zabawne z nutką cynizmu, niby pokazywać twój dystans do siebie, ale ostatecznie wyszło co wyszło...

    Najbardziej tą całą beznadziejność podkreślają twoje zwroty i określenia samej siebie czy swojej twarzy typu: "morda", "...wystawiłam mój ryj do słońca...". Tego nawet komentować nie warto. Poziom poniżej zera.

    OdpowiedzUsuń