DAX COSMETICS Perfecta Spa cukrowy peeling do ciała
Nie mogę zrobić nowych zdjęć do recenzji, choćbym bardzo chciała, bo moje paznokcie są przed malowaniem, a ja dostałam godzin płodnych i nie mogę nie zasypać biednych czytelników miliardem nowych bredni, więc wykorzystuję jakieś totalne starocie, wygrzebane z najgłębszych kazamatów mojego przeładowanego dysku. Wygrzebałam na przykład zdjęcia do recenzji, która miała powstać i nawet zaczęłam ją płodzić, ale jakoś dziwnym trafem poległa śmiercią naturalną i nie dokonała niczego wielkiego w swym istnieniu, bo nawet go nie posiadała - mianowicie mowa o recenzji cukrowego peelingu do ciała filmy Dax Cosmetics. Pisałam na początku o moim udanym eksperymencie z peelingiem Dairy Fun, ale tamten eksperyment można uznać za przedawniony, zapomnij i przebacz, o, czcigodne mazidło, o, cudowny temacie dzisiejszej notki.
Jak już można wywnioskować z poprzedniego zdania i faktu prezentacji dwóch opakowań tego peelingu - przypadł mi do gustu szczególnie mocno i nie rozwiodę się z nim przez czas jakiś na pewno, zwłaszcza że nie sprawia mi przyjemności eksperymentowanie z pielęgnacją, jakieś to mało efektowne (no, chyba że skutkuje uczuleniem, wtedy jest aż za bardzo efektowne). Ten pan występuje w - bodajże - trzech wersjach: waniliowo-pomarańczowej (cytrynowej? cholera raczy wiedzieć, ktoś mądry wywalił moje chomikowane puste opakowanie, a jestem zbyt leniwa, żeby to sprawdzić, ale nie jestem zbyt leniwa, żeby napisać, że jestem zbyt leniwa, co zajmuje więcej czasu, niż samo sprawdzenie, zawsze byłam dobra w robieniu rzeczy przepełnionych sensem), czekoladowo-kokosowej i migdałowej. Zapachy walą chemią i nie przypadną do gustu każdemu, ale ja mam fetysz zapachów tylko w przypadku kolorówki, więc mniejsza o to. Konsystencja nie pozostawia nic do życzenia, bo pasuje akurat do mojego wyśnionego ideału peelingu - raczej pasta, niż żel. Nie znoszę żelowych drapaczy w tubkach, takie małe dziwactwo. Spore drobinki peelingujące, więc kolejny plus właśnie nam zaistniał. O cenie też należałoby wspomnieć - 15PLN za opakowanie, które wystarcza na jakieś 10 użyć na terenie całej wierzchniej warstwy organizmu z pominięciem obszaru powyżej szyi. Jak każdy peeling podrażnia superwrażliwą skórę, więc to wadą nie jest, poza tym, co mnie obchodzi superwrażliwa skóra, skoro mogłabym sobie robić okłady z kwasu solnego i znaleźć w nim jakiś pozytywny wpływ na moją skórę słonia. Ogólnie rzecz biorąc - ten produkt nie ma wad, jeśli poszukuje się w tego typu kosmetyku tylko i wyłącznie przyjemności użytkowania i bardzo subtelnych właściwości pielęgnacyjnych poza zasadniczą - złuszczającą, bo wygładzanie idzie mu świetnie, nawilżanie już niekoniecznie.
Ha! Też mam na dysku całe tabuny recenzji, które "poległy".
OdpowiedzUsuńWokół tego peelingu chodzę od jakiegoś czasu i po pierwsze obawiam się zapachu (masło do ciała z tej serii strasznie wali budyniem), a po drugie, peeling udaje mi się z powodzeniem zastępować masażem szorstką rękawicą. Tyle, że chce mi się nowych doznań... Pomyślę. Lubię grube drobinki i kiedy coś mocno drapie. :)
Mocno, ale krótko, bo szybko się rozpuszcza :D
OdpowiedzUsuńTen trzeci to wanilia z pomarańczą, wiem, bo miałam. Aczkolwiek moim faworytem jest czekolada-kokos, a po marcepan nie sięgnę, ponieważ na samą myśl mnie trzepie. Migdały uwielbiam, a marcepanu niet i czasem nawet z założenia migdałowe kosmetyki jadą mi aż nadto marcepanem :/
OdpowiedzUsuńSabbath - skuś się na te peelingi, bo warto. Masła chyba faktycznie gorzej pachną, a przynajmniej takie mam odczucia po niuchaniu ich w sklepie. Chciałam mieć komplet z peelingiem, ale ciągle boję się wtopy z zapachem właśnie, więc ciągle tylko peelingi kupuję.
Ciekawie się zapowiada, chociaż miałam z tej serii balsam do ciała i zapach mi zupełnie nie odpowiadał... Aktualnie na swoją kolej na mojej kosmetycznej półeczce czeka cukrowy peeling z Farmony Mango i brzoskwinia z serii TuttiFrutti.
OdpowiedzUsuńOlaboga, ta nazwa jest tak apetyczna że mam ochotę zjeść ten peeling (chociaż nawet nie wiem jak pachnie :o)
OdpowiedzUsuńja lubię gruboziarnisty z ziai. taki czerwony. jest superr, dla mnie bomba.. ale nie kupuję go obsesyjnie. po prostu lubię do niego wracać ^^
OdpowiedzUsuńciekawe,ciekawe jaki ten peeling :D
OdpowiedzUsuń