Witam po raz kolejny dzisiaj, realizuję rikłest numer kolejny i wrzucam swatche ostatniego z moich paletkowych nabytków. Tym razem na tapecie będzie Scene Queen z Benefitu oraz parę frustracji na temat tejże, czy też tegoż, nie wiem, czy to jest on, czy ona. Przechodząc do rzeczy... Ostatnio strasznie szybko przechodzę do rzeczy, to niepokojące, staczam się, płacz i ból.
Paleta owa zawiera różne ciekawe pierdoły, mniej lub bardziej przydatne. Zawiera na przykład jakieś dwa potworne pędzelki, których użycie mogłoby prowadzić do trwałych, negatywnych zmian we florze bakteryjnej pochwy. A tak konkretnie, to w skład zestawu wchodzą:
* miniatura różu do policzków Coralista
* miniatura rozświetlacza High Beam
* (wydaje mi się, że) miniatura błyszczyka Juicy Coral
* miniatura kredki Smokin' Liner
* dwa bezużyteczne pędzelki
* cztery cienie do powiek
CORALISTA
Ten róż podobno jest niesamowicie kultowy i powinnam sikać po nogach, mogąc go wypróbować, jednak, jak na mój gust oczywiście, dostatek takich we wszystkich możliwych ofertach wszystkich możliwych firm, od tych, których półka zakopana jest kilometr pod ziemią, po te z półki najwyższej. Szału ni ma, a tak na niego liczyłam.
HIGH BEAM
Ja wszystko rozumiem - może to jest i kultowy rozświetlacz, może i jest dobry, może i trwały, wydajny, zajebiście zajebisty, ale... rozmiar tej... tego... próbki? miniatury? tego czegoś? uwłacza mojej czci i chwale. To ma rozmiar drogeryjnej próbki, którą dostaje się przy dowolnym zakupie, nawet jeśli zakup to lakier za pięć złotych czterdzieści dziewięć groszy, ZA DARMO. Nie jako część zestawu za prawie dwie stówy. Pewnie bym się skusiła na pełnowymiarowy produkt w jakiejś dalszej przyszłości, gdyby to nie doprowadziło mnie do szewskiej pasji.
JUICY CORAL
Po ataku furii z haj bimem, teraz coś satysfakcjonującego - piękny, cudowny, wspaniały, trwały, idealny błyszczyk. Oszalałam na jego punkcie i bardzo chętnie zdobędę wersję pełnowymiarową, która zapewne, znając moje szczęście, nie istnieje. A jeśli to jest pełnowymiarowa wersja, to... pieprz się, beneficie.
SMOKIN' LINER
Zwykła czarna kredka, której rozmiar w tej palecie po raz kolejny jest nieco obraźliwy dla tego, kto się w nią zaopatza... truje.
CHARCOAL, SHIMMERING BEIGE
MISTY BLUE, NAVY
Cienie są zacne, na pierwszy rzut oka, po błyszczyku to najzacniejsze elementy tejże palety, ale nie ma się co nad nimi póki co roztkliwiać, bo jeszcze nie przeszły żadnej próby ognia.
Bardzo nie lubię być traktowana jak idiotka, a firma Benefit próbuje mi wszelkimi sposobami wmówić, że nią jestem. Czy sprzedając kosmetyki w tych cenach naprawdę sądzą, że kupią je ludzie, którzy nie wiedzą, jak umiejscowić konkretne kolory cieni (mając wybór pomiędzy dwoma - jasnym i ciemnym) na powiekach? Albo gdzie nałożyć róż lub jakim błyszczykiem pomalować usta, mając do wyboru jeden?
Wiesz, ja znam wiele osób, które kupują drogie kosmetyki a w ogóle nie potrafią się malować... I wiele osób cieszy się z tych wskazówek jednak.
OdpowiedzUsuńJa miałam z Benefitu Big Beautiful Eyes i Smokin' Eyes i obie poszły w świat. Poza ich różami, bronzerem i rozświetlaczami nic do mnie nie przemawia. Tusze też były słabe, a miałam w sumie 3 różne Bad Gal. Jeszcze mam bazę "coś tam Gal" i też jest taka se ;)
no jak to gdzie, błyszczyk na oczy! :P
OdpowiedzUsuńbtw. fajnie się czyta twój blog, miła odmiana od cukierowych pitu pitu kochana kochana rodem z portalu na W :P
Ja też lubię ton Twoich wypowiedzi pisemnych :D. Ironia i sarkazm bez otoczki, super! :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie fajne kolorki, a co do sparwadzania sie nie wiem poniewaz nigdy nie mialam nic z tej firmy
OdpowiedzUsuń"jakim błyszczykiem pomalować usta, mając do wyboru jeden?"
OdpowiedzUsuńPoległam xD Hahaha