Nie mam jakiegoś dzikiego parcia na chwalenie się lakierami, kupowanie lakierów na takiej zasadzie, jak kupuję cienie (takiego jeszcze nie mam! co z tego, że mam pięć tysięcy milionów podobnych! przecież ten ma srebrne drobinki! nie mam takiego koloru ze srebrnymi! . . . no, dobra, mam, ale ten też chcę!), robienie swarchy lakierów, zmienianie koloru na paznokciach codziennie i roztkliwianie się nad czymkolwiek, co związane z lakierami, ale... Tym muszę się pochwalić! Trafiło mi się przy okazji zakupów ciuchowych na wyprzedaż starych kolekcji w 'salonie' O.P.I., więc nie mogłam przejść obok tego zjawiska ot tak, jak przeszłabym obok wyprzedaży sukienek albo sandałków z diamencikami. Grzebałam, grzebałam i wygrzebałam - lakier Mad as A Hatter z kolekcji wydanej na okoliczność mojego przyssania się do kinowego ekranu podczas wyświetlania Alicji w Krainie Czarów. Gdyby to oto cudo nazywało się na przykład Another Shitty Glitter Nail Polish That You Personally Don't Fucking Need At All, czyli bardziej adekwatnie, to zapewne nawet bym na niego nie zwróciła uwagi, ale... nazywał się Mad as a Hatter, no, heloł, to mnie obliguje. Zapewne pozostawiłabym to dla siebie, bo moje paznokcie to nie coś, na co chce się patrzeć, nawet jeśli są pokryte fioletowo-różnorakim brokatem, ale... (po raz kolejny już dzisiaj, budujemy napięcie) muszę to zrobić, ponieważ że po raz pierwszy w moim trzyletnim życiu z pomalowanymi paznokciami, spadła na mnie lawina komplementów właśnie z powodu koloru lakieru, więc, panie i dziewczęta, przed wami zmielony (wnioskuję po kolorach) Szalony Kapelusznik!
O.P.I. Nail Lacquer, Mad as a Hatter
Jeszcze dorzucę anegdotkę związaną z tematem wprost z Douglasa, gdzie zaniosło mnie w poszukiwaniu Pirackiej kolekcji, chciałam sobie popatrzeć i pomacać, bo moje kupowanie O.P.I. zwykle wygląda tak, że obśliniam się cała na sam widok, wybieram dwa do trzech kolorów, potem je grzecznie odkładam i idę po kolejny tom Wiedźmina, Tym razem też chciałam sobie popatrzeć i może zakupić ten ładny róż (kupiłam go później razem z tym gustownym brokatem, ale ćśśś), więc udałam się do pani, pani wyglądała na całkiem do rzeczy, chociaż miała paskudną kreskę, w której każdy wyglądałby źle, a co dopiero posiadacz tak osadzonych oczu, jakie ona posiadała, ale to pomińmy, zapytałam w takim razie, czy owa kolekcja jest dostępna. Pani się skonsternowała, postanowiłam pomóc: O.P.I., lakiery, kolekcja limitowana, Piraci z Karaibów, pastele, (scena, w której Johnny jęczy i doprowadza mnie tym do fiksacji oralno-analnej), czy się pojawiła. Pytanie - a to taka była?, potwierdziłam, owszem, była. Po minucie ciężkiej rozkminy pani powiedziała, że tak, jest, ona mi pokaże. W tym momencie zrobiło się ciekawie, bo kierowała się w stronę standu, a ja stand już dokładnie obejrzałam i czego jak czego, ale tej kolekcji tam nie uiścisz. I jakie było moje zdziwienie, kiedy pani wręczyła mi resztki kolekcji Texas (dosłownie, wsadziła mi do łapek pięć, czy sześć butli lakieru). Mina, którą wykonałam, była godna uwiecznienia, chyba zgłoszę się do pana ochroniarza przy następnej wizycie ze słownym i pisemnym w trzech kopiach wnioskiem o udostępnienie nagrań z kamer, chciałabym się zobaczyć w tym momencie. Powiedziałam więc, że to są resztki kolekcji Texas, a nie to, czego szukam. Uzyskałam odpowiedź, że nie, to są lakiery, które weszły teraz na stałe z jakąś kolekcją. Pewnie skomentowałabym to facepalmem, gdybym którykolwiek palm miała wolny.
Stąd wniosek - przy wyborze lakierów do paznokci należy kierować się miłością :)))
Nie ma to jak ogarnięte ekspedientki :D lakier bardzo ciekawy, już nie mogę się doczekać, kiedy zapuszczę paznokcie i zacznę je malować!
OdpowiedzUsuńheh, takie ekspedientki są najlepsze - chociaż ja najwyżej oceniam te z mojej drogerii Natura :) pani do cery tłustej doradza podkład rozświetlająco-nawilżający i twierdzi, że ona też ma cerę tłustą, po czym zostawia mnie z miną lekko zdziwioną i ponawia atak na panią z cerą suchą. cerę suchą pani ekspedientka też posiada, więc doradza podkład o wiele za ciemny, ale nawilżający... oj, pocieszna kobieta :)
OdpowiedzUsuńlakier daje fajny efekt, ale kiedy myślę o zmywaniu to mi brzydnie każdy brokat...
a co do Hattera to unikat już, niezłe ceny na ebay osiąga :D jeden z moich ulubionych brokatów, naprawdę wart posiadania ;]
OdpowiedzUsuńa, pewnie znasz metodę ale jak nie to ci wkleję http://www.spookynails.com/2010/09/jak-zmyc-brokatowy-lakier-how-to-remove.html jak zmyć najlepiej brokat :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie sprawdziłam... 47 dolarów, W T F ? ! Ja za niego 20 złotych zapłaciłam :D A metodę znam :)
OdpowiedzUsuńja tak samo, 19 zl dalam :D
OdpowiedzUsuńposzaleli ludzie, zdecydowanie, udzieliło im się :D
OdpowiedzUsuńLakier wygląda kosmicznie! Podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńNie ma to jak przeczytać przefajny wpis Just z samego rana :D. Od razu uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńCudowny lakier!
matkobosko, ja się ciągle zastanawiam, jak sklepy kosmetyczne to robią, że mają takie nieogarnięte i niedoinformowane ekspedientki :P człowiek przychodzi i sam wie lepiej, co ma kupić :F
OdpowiedzUsuńTeż go mam :D Jest boski!! I pięknie wygląda też latem na stopach jeśli masz okazję je pokazać ;)
OdpowiedzUsuńA co do p. ekspedientki... Ja np. byłam przekonana, że w Douglasie nie praktykuje się otwierania pełnowymiarówek i wtykania w nie palców. Oglądałam sobie też własnie O.P.I i tak dumałam i dumałam, i p. ekspedientka mówi: "pięknie będzie wyglądał do takich opalonych dłoni jak ma pani (czyli ja)", ja odpowiadam: "Nooo możeeee", p.ekspedientka: "chce pani zobaczyć?", ja (myśląc, że pokaże mi jakiś wzornik albo co)):"tak!", a pani odkręca buteleczkę, maluje sobie na taśmie klejącej przyklejonej do ręki, zakręca buteleczkę i odkłada ją spowrotem na półkę :/
Ekspedientki wszędzie są świetne! Nigdy nic nie wiedzą, ale chodzą za tobą i pytają się " W czymś pomóc?", a jak dochodzi co do czego to nie potrafią... eh.
OdpowiedzUsuńLakier świetny, sama bym chciała! Pewnie ciężko się zmywa, co?
Widzę, że nie tylko ja mam przejścia z paniami w Douglasach. Może to taka polityka firmy - dowartościować klienta?
OdpowiedzUsuńOmg, ten lakier jest cudowny! I ta nazwa... Jakoś zawsze glittery mnie odstraszały, ale ten... *,*
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji zmywać, ale biorąc pod uwagę, że to cztery warstwy brokatu, to... poczekam, aż odpadnie :DD
OdpowiedzUsuńMalowana lala - opowiedz o swoich przejściach, uwielbiam takie historie :D
Dee - takie widoki już mnie nie dziwią :)
Efekt jest oszalamiający, ale pewnie ciezko sie zmywa. a co do ekspedientek/espedientow, bylam ostatnio w naturze i tam bym taki sobie pan istny edzio pedzio i wykonywal makijaż jakiejs pani jak ja zobaczylam co on zrobil tej biednej kobiecie zamarlam. ona wygladala dosownie jak mis panda i to nie w negatywie. cien który nałozyl jej na powieki idealnie zlewal sie z zasinieniami pod jej oczami. A potem chodzil za mna a moze pani skorzysta moze pania pomalowac, boze nie wyszlabym tak na ulice.
OdpowiedzUsuńHah... Zwykle panie w Douglasach patrzą na mnie podejrzliwie i pogardliwie jednocześnie, w końcu studentka nic specjalnego w ich snobistycznym sklepie nie kupi. Obiektem największego stężenia pogardliwych spojrzeń jestem, gdy grzebię w szafie essence, bo to "takie badziewie dla nastolatek", jak to szepnęła jedna pani do klientki.
OdpowiedzUsuńJak ich nie potrzebuję, to panie się wpychają na siłę ze swoim "może w czymś pani pomóc?", a jak akurat może mi w czymś pomóc, to żadnej nie ma.
Ostatnio spytałam o perfumy Hermes Le Jardin sur le Toit - nazwę wymówiłam poprawnie po francusku i wyszpachlowana pani powiedziała, że czegoś takiego nie mają... Kiedy spolszczyłam, pani się zburaczyła pod tapetą.
Mogę tak dalej (;
Poproszę dalej :D :) Panie z Douglasa dzielą się na dwie nierówne podgrupy: te, które dostając możliwość malowania się drogimi kosmetykami i szkolenia się w ich zakresie dzięki pracy stwierdzają, że należy po ludzku traktować tylko te panie, które przekraczają tysiąc złotych przy jednorazowych zakupach i te, które traktują równo wszystkich klientów. Tych drugich jest zdecydowanie mniej niestety ;) A ochroniarz z mojego Douga, który ma może 4 lata więcej ode mnie łazi za mną jak za złodziejką i zagląda przez ramię, czy przypadkiem nie chowam w rękaw tego zużytego prawie do końca testera -.- Ci starsi są chociaż subtelni.
OdpowiedzUsuńkochamy panie ekspedientki
OdpowiedzUsuńZ całego serca :)
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńtak kochamy ekspedientki ;)
a one chyba muszą bardzo nie lubić swojej pracy skoro są takie niedoinformowane