Przypomniało mi się, że nie wrzucałam tego makijażu na bloga, obserwując, jak mój biedny sąsiad leci na łeb na szyję z samochodu do domu, a goni go deszczowa chmura w kolorze mojego tradycyjnego smokey, czyli taka, która prawdopodobnie swój początek miała w samym środku ostatniego piekielnego kręgu. Ładny listopad tych wakacji.
Korektor: MAC Studio Sculpt
Podkład: RIMMEL Lasting Finish
Puder: VICHY DermaBlend
Baza pod cienie: URBAN DECAY Primer Potion
Cienie INGLOT 353, 474, 384, 428, 136, 560
Liner: ESSENCE Gel Eyeliner
Tusz: MAX FACTOR False Lash Effect
Rzęsy i błyskotki: no name
Podziwiam, mi by tak równiutko, graficznie nie wyszło.
OdpowiedzUsuńTo nie takie trudne, moja druga próba :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie, te błyskotki wyglądają bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńNormalnie raj!
OdpowiedzUsuńTrzecie zdjęcie jest śliczne. Fajna pomysł z tym czymś świecącym :D
OdpowiedzUsuńPiękna papużka :)
OdpowiedzUsuńNo i inspirująca zabawa nie tylko z kolorami, ale też kształtami i kontrastami.